Decydując się na urlop typu wczasy zawsze wybieram wakacje zorganizowane od A do Z przez biuro podróży, a że zaufaniem dażę tylko jedno, to i wybór ograniczam tylko do oferty TUI. Ten touroperator zdobył moje zaufanie, gdy powierzyłam mu zorganizowanie naszej podróży poślubnej do Tajlandii. Kartkując dziesiątki katalogów i chodząc od biura do biura tylko to przygotowało nam ofertę samodzielnie z komentarzami agenta, który dzielił się własnymi doświadczeniami ze wskazanych hoteli, wskazówkami na co zwrócić uwagę, na co nie warto się decydować itp. A, że u mnie pierwsze wrażenie decyduje o sprawie, zostałam przy TUI.
Dziś jednak nie o podróży poślubnej, lecz o ostatnim urlopie spędzonym na hiszpańskiej Gran Canarii. Ponurą jesienią czy mroźną zimą grzeję się przy zdjęciach z wakacji. Pocztówkę z tego czarującego miejsca można zobaczyć TUTAJ.
Informacje ogólne
Gran Canaria, jedna z siedmiu głównych wysp wulkanicznych archipelagu Wysp Kanaryjskich, nie bez powodu nazywana jest kontynentem w miniaturze. Na tej niewielkiej wyspie podziwiać można różnorodne formy krajobrazu i sprzyjający, zróżnicowany klimat. Podróżując przez wyspę i wyruszając z południowych spalonych słońcem terenów skalistych, rozległych kąpielisk i piaszczystych plaż, mijając rozległe wydmy w Maspalomas dotrzemy do usytuowanych w centralnej części gór. Stąd w kierunku bajecznie zielonej, choć często zachmurzonej i wilgotnej północy prowadzą nas kręte drogi zbudowane na zboczach strzelistych wąwozów. Serpentyny robią wrażenie! Dla osób z chorobą lokomocyjną czy lękiem wysokości jest dobra wiadomość. Wokół wybrzeża rozciąga się bowiem imponująca sieć tras szybkiego ruchu. Zwiedzając wyspę najlepiej jest skorzystać z usług wypożyczalni samochodów (tylko z klimatyzacją) lub lokalnych autobusów.
Kiedy?
Z racji wykonywanego zawodu nie mam wielkiego wyboru. Wybieram tylko te destynacje, które w samym szczycie sezonu zimowego i letniego są w osiągalnych dla mnie cenach (zwykle korzystam z rabatów first minute rezerwując letni urlop późną jesienią i na odwrót), mają przyjemny, łagodny klimat, przewidywalną (czyt. zero deszczu) pogodę i piękne widoki. Na szczęście na GC można wybrać się okrągły rok, gdyż jest to wyspa wiecznej wiosny ze średnią roczną temperaturą 22C. A gdy na kontynencie europejskim panuje zima, wyspa jest podobno najpiękniejsza i w tym okresie jest najchętniej wybieranym celem podróży Europejczyków.
Gdzie?
Zdecydowanie polecam południe wyspy. Miałam okazję zwiedzić ją trasą opisaną we wstępie i z wielką radością wróciłam z powrotem na południe. Pierwsze wrażenie nie napawa w tym przypadku optymizmem. Trasa z lotniska wiedzie bowiem terenami przemysłowymi a z okien autokaru widać pomarańczową, spaloną słońcem ziemię, kaktusy, wysuszone palmy, skały, spaloną słońcem ziemię, kaktusy, skały... Moja pierwsza myśl: "Hmm, czy ja gdzieś nie czytałam, że jest tu wyjątkowo pięknie?!" I jest! Wystarczy zjechać z trasy szybkiego ruchu i zaczyna się raj. Jeszcze raz zapraszam do obejrzenia zdjęć z mojej pocztówkowej galerii, gdyż jakbym się nie starała, słowa uroku tego miejsca nie oddadzą w pełni.
Także wybieramy południe i szukamy miejsca docelowego. Bahia Feliz, San Agustin, Meloneras, Arguineguin, Peurto Rico, Tauro, Puerto de Mogan. My z reguły wybieramy miejsca ustronne i spokojniejsze, nasz wybór padł na Puerto de Mogan. Nie żałujemy. Według mnie to najpiękniejsze miejsce na wyspie! Niewielkie, kameralne, z wieloma kawiarenkami, niską zabudową, piękną mariną i morzem bugenwilli. Drugi tydzień naszego pobytu zbiegł się z kanaryjską fiestą na cześć Matki Boskiej Carmen - patronki morza i rybaków. Na ten jeden tydzień nasza senna miejscowość zmieniła się w rozbrzmiewające muzyką latynoską centrum wyspy, ludzie tańczyli na ulicach, a lokalni artyści i orkiestry grały do świtu. Generalnie wyznawano zasadę "o tym jak obchodzimy święto naszej patronki świadczy poziom hałasu i zamieszania jaki wokół siebie robimy", ale miało to swój urok i co ważne nie wpływało negatywnie na poziom bezpieczeństwa. Tygodniowe obchody święta zwieńczone były najpiękniejszym pokazem sztucznych ogni jaki kiedykolwiek widziałam. Do dziś wspominam kaskadę fajerwerków tuż nad naszymi głowami i huk wystrzałów obijający się na morzu i w klatce piersiowej. Pokaz obserwowaliśmy z tarasu dachowego naszego hotelu, usytuowanego nad samym brzegiem morza. To było naprawdę zjawiskowe!
Także wybieramy południe i szukamy miejsca docelowego. Bahia Feliz, San Agustin, Meloneras, Arguineguin, Peurto Rico, Tauro, Puerto de Mogan. My z reguły wybieramy miejsca ustronne i spokojniejsze, nasz wybór padł na Puerto de Mogan. Nie żałujemy. Według mnie to najpiękniejsze miejsce na wyspie! Niewielkie, kameralne, z wieloma kawiarenkami, niską zabudową, piękną mariną i morzem bugenwilli. Drugi tydzień naszego pobytu zbiegł się z kanaryjską fiestą na cześć Matki Boskiej Carmen - patronki morza i rybaków. Na ten jeden tydzień nasza senna miejscowość zmieniła się w rozbrzmiewające muzyką latynoską centrum wyspy, ludzie tańczyli na ulicach, a lokalni artyści i orkiestry grały do świtu. Generalnie wyznawano zasadę "o tym jak obchodzimy święto naszej patronki świadczy poziom hałasu i zamieszania jaki wokół siebie robimy", ale miało to swój urok i co ważne nie wpływało negatywnie na poziom bezpieczeństwa. Tygodniowe obchody święta zwieńczone były najpiękniejszym pokazem sztucznych ogni jaki kiedykolwiek widziałam. Do dziś wspominam kaskadę fajerwerków tuż nad naszymi głowami i huk wystrzałów obijający się na morzu i w klatce piersiowej. Pokaz obserwowaliśmy z tarasu dachowego naszego hotelu, usytuowanego nad samym brzegiem morza. To było naprawdę zjawiskowe!
Co zobaczyć?
Może bardziej co zobaczyłam. W planach mieliśmy zwiedzanie wyspy na własną rękę, ale drogi otaczające nasze miasteczko a raczej przepaście, nad którymi są zbudowane (momentami wydrążone w skałach) zniechęciły nas skutecznie. Także na tym wyjeździe zdecydowaliśmy się tylko na wycieczki oferowane przez rezydenta. Wykupiliśmy dwie. Z jednej byliśmy zadowoleni, z drugiej - nie. Zawinili jednak ludzie, bowiem w obu przypadkach miejsca, które zobaczyliśmy były warte poznania.
Pico de Bandama - wzniesienie o wysokości 596 m. n.p.m. z punktem widokowym na krater Caldera de Bandama.

Arucas - niewielkie miasto na północy i dostępna dla turystów wciąż działająca fabryka rumu Arehucas. Na miejscu - degustacja, a w firmowym sklepie nasza grupa ustanowiła podobno rekord sprzedaży ;)
Teror - spokojne, małe miasteczko, miejsce kultu maryjnego. Podziwiać można ładną, niską zabudowę z tradycyjnymi kanaryjskimi drewnianymi balkonami z licznymi zdobieniami i kameralną bazylikę poświęconą patronce wyspy Matce Boskiej Sosnowej.
Las Palmas de Gran Canaria - stolica wyspy i całego wschodniego archipelagu. To piękne miasto było pierwszym miastem na wyspach założonym przez królów hiszpańskich. To tu się wszystko zaczęło. Najbardziej zaludniona i podobno najbardziej zabiegana metropolia archipelagu. Bądźmy szczerzy, tak na standardy południowej Europy i popołudniowej sjesty. Miasto z piękną starówką, domem Kolumba, Muzeum Kanaryjskim i Las Canteras - okrzykniętą mianem najpiękniejszej na świecie plażą miejską. Las Palmas leży na północy wyspy i podczas naszego pobytu pogoda była kapryśna. Zachmurzenie pełne, na przemian wiatr, na przemian deszcz. Pogoda najbardziej świadczy o różnorodności tej wyspy. Gdy godzinę później wróciliśmy na południe - panujący tam upał był nie do zniesienia.
Może bardziej co zobaczyłam. W planach mieliśmy zwiedzanie wyspy na własną rękę, ale drogi otaczające nasze miasteczko a raczej przepaście, nad którymi są zbudowane (momentami wydrążone w skałach) zniechęciły nas skutecznie. Także na tym wyjeździe zdecydowaliśmy się tylko na wycieczki oferowane przez rezydenta. Wykupiliśmy dwie. Z jednej byliśmy zadowoleni, z drugiej - nie. Zawinili jednak ludzie, bowiem w obu przypadkach miejsca, które zobaczyliśmy były warte poznania.
Pico de Bandama - wzniesienie o wysokości 596 m. n.p.m. z punktem widokowym na krater Caldera de Bandama.

Arucas - niewielkie miasto na północy i dostępna dla turystów wciąż działająca fabryka rumu Arehucas. Na miejscu - degustacja, a w firmowym sklepie nasza grupa ustanowiła podobno rekord sprzedaży ;)
Iglesia de San Juan, Arucas |
Teror - spokojne, małe miasteczko, miejsce kultu maryjnego. Podziwiać można ładną, niską zabudowę z tradycyjnymi kanaryjskimi drewnianymi balkonami z licznymi zdobieniami i kameralną bazylikę poświęconą patronce wyspy Matce Boskiej Sosnowej.
Las Palmas de Gran Canaria - stolica wyspy i całego wschodniego archipelagu. To piękne miasto było pierwszym miastem na wyspach założonym przez królów hiszpańskich. To tu się wszystko zaczęło. Najbardziej zaludniona i podobno najbardziej zabiegana metropolia archipelagu. Bądźmy szczerzy, tak na standardy południowej Europy i popołudniowej sjesty. Miasto z piękną starówką, domem Kolumba, Muzeum Kanaryjskim i Las Canteras - okrzykniętą mianem najpiękniejszej na świecie plażą miejską. Las Palmas leży na północy wyspy i podczas naszego pobytu pogoda była kapryśna. Zachmurzenie pełne, na przemian wiatr, na przemian deszcz. Pogoda najbardziej świadczy o różnorodności tej wyspy. Gdy godzinę później wróciliśmy na południe - panujący tam upał był nie do zniesienia.
Co kupić?
Rum i kosmetyki aloesowe. No i tradycyjne sosy Rojos. No i magnes na lodówkę to już tradycja ;) Przed wyjazdem dużo słyszałam o niskich cenach na wyspach, specjalnych strefach bezcłowych i atrakcyjnych ofertach na perfumy i sprzęt elektroniczny. Co do pierwszego - na miejscu tego nie zauważyłam. Euro to euro, miałoby tracić na wartości w największym kurorcie Europy? Nie sądzę. Co do drugiego - nie korzystam z takich ofert. W oryginalność perfum "po cenie okazyjnej" nie do końca wierzę, sprzętu - tym bardziej.
Co do rumu warto spróbować tradycyjnego kanaryjskiego rumu bananowego, a z sosów czerwonego Rojo Mojo do ziemniaków w mundurkach i mięs oraz zielonego Rojo Verde do ryb i warzyw (to mój faworyt i odkrycie wyjazdu).
Wyspy Kanaryjskie słyną z aloesu. Co piątek w Puerto de Mogan rozkładał się duży targ, a na co drugim stoisku sprzedawano "kosmetyki naturalne" z aloesu w odpowiednio wysokich bio cenach. Zachęcam do sprawdzenia składu. Nie jestem eko-freakiem, ale ilość silikonów i konserwantów w tych kosmetykach to nic innego jak oszustwo i żerowanie na niewiedzy. Ja szukałam czystego żelu aloesowego i udało mi się znaleźć jeden z niezłym składem. Aloesowe kosmetyki pielęgnacyjne udało mi się też zakupić w okolicznej drogerii i to nie jakieś noname. Z hiszpańską marką Babaria, poznałam się jakiś rok temu w Polsce, a bardzo atrakcyjne ceny lokalnej marki przekonały mnie do zakupu. Recenzji tych kosmetyków poświęcę osobny wpis, gdy tylko nadejdzie czas na ich wypróbowanie.
Na Wyspy Kanaryjskie na pewno wrócimy. Ten oddalony o niecałe sto kilometrów od wybrzeży Afryki skrawek Europy to tylko 5 godzin lotu z Warszawy. Polecam! Warto się jedynie upewnić czy ekipa "Pamiętników z Wakacji" nie planuje kręcenia kolejnego sezonu w czasie naszego urlopu ;)
Rum i kosmetyki aloesowe. No i tradycyjne sosy Rojos. No i magnes na lodówkę to już tradycja ;) Przed wyjazdem dużo słyszałam o niskich cenach na wyspach, specjalnych strefach bezcłowych i atrakcyjnych ofertach na perfumy i sprzęt elektroniczny. Co do pierwszego - na miejscu tego nie zauważyłam. Euro to euro, miałoby tracić na wartości w największym kurorcie Europy? Nie sądzę. Co do drugiego - nie korzystam z takich ofert. W oryginalność perfum "po cenie okazyjnej" nie do końca wierzę, sprzętu - tym bardziej.
Co do rumu warto spróbować tradycyjnego kanaryjskiego rumu bananowego, a z sosów czerwonego Rojo Mojo do ziemniaków w mundurkach i mięs oraz zielonego Rojo Verde do ryb i warzyw (to mój faworyt i odkrycie wyjazdu).
Wyspy Kanaryjskie słyną z aloesu. Co piątek w Puerto de Mogan rozkładał się duży targ, a na co drugim stoisku sprzedawano "kosmetyki naturalne" z aloesu w odpowiednio wysokich bio cenach. Zachęcam do sprawdzenia składu. Nie jestem eko-freakiem, ale ilość silikonów i konserwantów w tych kosmetykach to nic innego jak oszustwo i żerowanie na niewiedzy. Ja szukałam czystego żelu aloesowego i udało mi się znaleźć jeden z niezłym składem. Aloesowe kosmetyki pielęgnacyjne udało mi się też zakupić w okolicznej drogerii i to nie jakieś noname. Z hiszpańską marką Babaria, poznałam się jakiś rok temu w Polsce, a bardzo atrakcyjne ceny lokalnej marki przekonały mnie do zakupu. Recenzji tych kosmetyków poświęcę osobny wpis, gdy tylko nadejdzie czas na ich wypróbowanie.
Na Wyspy Kanaryjskie na pewno wrócimy. Ten oddalony o niecałe sto kilometrów od wybrzeży Afryki skrawek Europy to tylko 5 godzin lotu z Warszawy. Polecam! Warto się jedynie upewnić czy ekipa "Pamiętników z Wakacji" nie planuje kręcenia kolejnego sezonu w czasie naszego urlopu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz